Nie tylko Tłusty Czwartek jest okazją do zrobienia pączków.
Ostatki to też dobry moment, alternatywa dla nie mających czasu w tygodniu. Pączuszki są puszyste i miękkie, delikatne jak chmurka.
Nadzienie stanowiły wiśnie z kompotu, około 300 g
wydrylowanych wiśni zmieszałam z płaską łyżką mąki ziemniaczanej.
Ciasto zrobiłam tak samo jak ciasto na donaty. Zagniotłam,
odstawiłam do wyrośnięcia. Wyrośnięte ciasto rozwałkowałam na grubość ok 5mm
(ciasto szybko się „zbiega” i rośnie więc zaraz podwoiło grubość).
Z ciasta powycinałam placuszki ø 8 cm. Na środek placka
kładłam łyżeczkę wiśni obtoczonych w mące i przykrywałam drugim plackiem.
Dokładnie skleiłam brzegi, po czym „przycięłam” całego pączka jeszcze raz
szklanka, aby nadać mu ładny, okrągły kształt. Pączki ułożyłam na blasze
wyłożonej papierem i posypanej mąką. Wstawiłam je do piekarnika podgrzanego do
30 – 35 stopni aby wyrosły.
Po około 2 godzinach rozpoczęłam smażenie. Ciasto jest
bardzo delikatne, należy uważać aby nie popsuć pączków przekładając z blachy na
tłuszcz, ale po dwóch, trzech pączkach
nabieramy już wprawy :)
Smażenie trwa krótko, około minuty każda strona. Usmażone
przekładamy na papierowy ręcznik, gdy nieco przestygną posypujemy cukrem
pudrem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz